piątek, 7 sierpnia 2015

Rozdział 2

*trzy tygodnie później*
Olivia's POV

- Dzień dobry. Czy zastałam Rosemary?
Minęły tylko trzy tygodnie od czasu, kiedy zaliczyłam swój pierwszy dzień w liceum Open Doors, a już zadano mi projekt naukowy, który miałam wykonać w parze z Rosemary Rudolph, czyli z najbardziej kontrowersyjną i zjawiskową osobą w mojej klasie.
- Rosie nie ma teraz w domu, na dość długi czas. - usłyszałam głos w słuchawce, który prawdopodobnie należał do pani Rudolph. - Proszę zadzwonić bezpośrednio na jej komórkę albo ponownie w innym terminie.
Niech to szlag.
- Kiedy my...
- Życzę udanego dnia. - pani Rudolph odłożyła słuchawkę.
Rzuciłam telefon na łóżko. Wiedziałam, że nie mogę liczyć na tę dziewczynę. Wielkimi krokami zbliżał się dzień prezentacji projektów, a my nie dobrnęłyśmy nawet do połowy. Rodzina Rudolph była tak bardzo bogata, że Rose w każdej chwili mogła polecieć odrzutowcem na Hawaje. Najwyraźniej nadeszła ta chwila.
Margo. Ona wiedziała wszystko. Wzięłam telefon z powrotem w dłoń. Przyjaźń z panną Rei to była moja najlepsza inwestycja w ostatnim czasie.
- Olivia! Czekałam na Twój telefon. - usłyszałam.
- Cześć, Margo. Dlaczego?
- Jesteś w parze z Rosemary Rudolph. Nie ma opcji, żebyś nie potrzebowała mojej pomocy. - powiedziała pewnym tonem.
- Tak, faktycznie. Margo, gdzie ona się podziewa? - zapytałam.
- Luke, nie! - usłyszałam szmer w słuchawce.
- Masz coś do Rosie? - zapytał męski głos. Czy należał do Luke'a z mojej klasy?
- Nie, oczywiście, że nie. - odpowiedziałam zawstydzona.
- Tak trzymaj, Hale. Zaczekaj. - szepnął do słuchawki. - Dobrze, a teraz do rzeczy. Rosie to tylko przykrywka.
- Oddaj telefon Margo, proszę. Muszę z nią porozmawiać.
- Rosie jest w hotelu w Malibu. - rzucił szybkim tonem. - Powiedziałem, gdzie jest Twoja partnerka, teraz Twoja kolej.
- Moja kolej? W co Ty ze mną grasz? - zapytałam zdenerwowana.
- A jeszcze dwa tygodnie temu wydawałaś się być szarą myszką. Nie ukrywam, to mi trochę popsuło plany, Hale. To ja miałem wydobyć z Ciebie tę pewność siebie.
- Rozłączam się. - już miałam nacisnąć czerwoną słuchawkę, kiedy usłyszałam błagalny głos.
- Daj mi jeszcze trzydzieści sekund rozmowy, proszę.
- Dobrze, ale pospiesz się. - westchnęłam.
- Spotkajmy się dzisiaj. Kończymy z Margo projekt...
- Luke, otwieraj te cholerne drzwi! - usłyszałam w słuchawce stłumiony głos Margo.
- Gdzie Ty ją zamknąłeś? - zapytałam przerażona.
- Nigdzie, to ja zamknąłem się w łazience. Posłuchaj... Przyjdź dzisiaj o piątej do restauracji w hotelu Hemmings' Hills. To hotel moich starych.
Zaraz, to Hemmings' Hills to hotel jego rodziców? Czyżby kolejny nadęty bogacz do kolekcji w mojej klasie?
- Nie mam zamiaru, nie będę robić wszystkiego pod Twoje dyktando! - krzyknęłam do słuchawki.
- Kiedyś będziesz, zaufaj mi i przyjdź.
- Nie mam powodu, żeby Ci zaufać. Nie mam powodu, żeby przyjść.
- Po prostu bądź. Czekam o piątej. - rozłączył się.
Oparłam głowę o ścianę i przymknęłam oczy. Znowu dałam sobą zmanipulować. Czego on może ode mnie chcieć? Pomocy przy projekcie? Przecież pracuje z Margo, pracowitą i sumienną dziewczyną. Ta sprawa miała drugie dno, które chcąc nie chcąc musiałam odkryć.
~*~
Hemmings' Hills był najpotężniejszym hotelem w całej okolicy. Mówiono, że pan Hemmings postawił vabank na ten hotel i w rezultacie dorobił się majątku.
Weszłam do restauracji. Moje oczy szybko dostrzegły Luke'a, który siedział bardzo swobodnie, jak gdyby był tutaj sam. Z jego słuchawek słychać było głośną muzykę, która niewątpliwie zakłócała gościom spokój przy posiłku. Teoretycznie miał prawo do swawoli, w końcu był u siebie.
W momencie zrobiło mi się niedobrze. Chciałam uciec z restauracji, ale było już za późno. Luke zobaczył mnie i zdjął słuchawki z uszu. Zatrzymał muzykę i podniósł się z krzesła. Krzesła, które przypominało fotel i które prawdopodobnie było bardzo wygodne. Z miękkimi kolanami, szybko podeszłam do stolika i usiadłam naprzeciwko Luke'a.
- Cieszę się, że przyszłaś. - uśmiechnął się kwaśno. - Tak naprawdę to nie mieliśmy jeszcze okazji porozmawiać. A szkoda, bo od trzech tygodni jesteśmy przyjaciółmi z klasy.
Nachyliłam się nad stolikiem.
- Przyjaciółmi? Nawet się nie znamy. - pokręciłam z niedowierzaniem głową.
- Najwyższy czas to zmienić. - uśmiechnął się tajemniczo. - Masz na coś ochotę? Na deser, kolację? Na mnie?
Opadła mi szczęka. Kilkakrotnie otwierałam usta, żeby coś powiedzieć, ale nie mogłam nic wykrztusić.
- Jesteś bezczelny. - powiedziałam w końcu.
- Cóż, mam to we krwi. Każdy ma jakąś zmazę przez geny, prawda?
Nieświadomie trafił w sedno. Nikt nie wiedział tego lepiej, niż ja.
- Zamawiasz coś? - zapytał ponownie.
Spojrzałam do karty menu.
- Na nic mnie nie stać. - odparłam.
- Tym się nie przejmuj, ja stawiam. Właściwie to dostaję za darmo, ale nie w tym rzecz. - dodał szybko.
- Twoi rodzice są obrzydliwie bogaci. Dlaczego nie chodzisz do szkoły prywatnej? - zapytałam.
- Nie zniósłbym mundurka. W sumie byłoby zabawnie, ale dziewczyny w Open Doors są bardziej... elastyczne. - uśmiechnął się łobuzersko.
- Elastyczne? Co to znaczy?
- Wkrótce się dowiesz. Zamów coś sycącego i dającego energię do myślenia. Mamy dużo do obgadania.
O cholera.
~*~
Luke's POV
Olivia zamówiła mrożoną kawę i kawałek szarlotki. Stwierdziła, że jej to wystarczy. Na moje oko powinna więcej jeść, była bardzo chuda. Wiedziałem, że muszę jeszcze trochę poczekać, aby się do niej zbliżyć. Grała niedostępną, ale miałem pewność, że łatwo się we mnie zakocha. Nie chodziło mi tutaj o miłość, nigdy nie dbałem o miłość. Nie mogę się doczekać jej miny, kiedy pozna całą prawdę.
***
W końcu przychodzę do Was z drugim rozdziałem, który moim zdaniem jest okropny. Mam cichą nadzieję, że nie podzielacie mojego zdania :)
Dziękuję za każdy komentarz, to one motywują mnie do działania.
A na następny rozdział zapraszam już za tydzień,

2 komentarze:

  1. Luke, jeśli to zakład, to osobiście cię uduszę!!
    A rozdział fajny (jak zawsze) :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej dopiero niedawno trafiłam na Twojego bloga. Bardzo mi się podoba. I popieram moją poprzedniczkę, że jeśli Luke założył się o Olivie to go uduszę. Do następnego. Pozdr ;-)

    OdpowiedzUsuń